Trzeba ćwiczyć - będzie się spalało więcej kalorii a to przełoży się na chudnięcie.
Proste? Nie do końca…
Sam wpadłem w tę pułapkę kilka lat temu, gdy jeździłem rowerem do pracy 25 km i spalałem ponad 1000 kcal wyliczanych przez Endomondo. Po 2 miesiącach waga drgnęła…
Ważyłem więcej! Dlaczego?
Powodów jest kilka.
![](https://static.wixstatic.com/media/7d208b11946543b4a59055a0f62f8c47.jpg/v1/fill/w_533,h_389,al_c,q_80,usm_0.66_1.00_0.01,enc_avif,quality_auto/7d208b11946543b4a59055a0f62f8c47.jpg)
Analizując własny przypadek doszedłem do wniosku, że jak zwykle „pies pogrzebany” jest w jedzeniu (o tym napiszę przy okazji tematu o diecie). Skoro spaliłem tyle tych złych kalorii co zagnieździły mi się w oponkach ( niestety nie tych w rowerze…), łatwiej pozwalałem sobie na nagrodę za dzielność (przecież mi się należało - parafrazując klasyka) — większa porcja na obiad, potem na loda albo piwko (a co, lato jest i to ciepłe…). I znów okazało się, że kalorie znacznie łatwiej zjeść a szczególnie wypić, i to z nadmiarem, niż spalić.
Niestety, żeby spalić 1 kilogram tkanki tłuszczowej trzeba uzyskać deficyt około 7000 kcal.
Czyli zakładając, że codziennie przepedałuje się 25 km i nie będzie dojadać można przyjąć, że po miesiącu będzie się o 4 kg lżejszym. I tu znów zaskoczenie - to też tak nie działa.
Deficyt 1000 kcal/d uruchomi szereg sygnałów neurohormonanych alarmujących, że głód w ciele nastał i czas oszczędzać! Metabolizm spowalnia i znów nie chudniemy tak szybko jakby wynikało to z bilansu jedzenie / spalanie.
Człowiek, przez miliony lat ewolucji dostosował się, by przetrwać w warunkach permanentnego niedoboru jedzenia. Jeszcze kilkaset lat temu pożywienie trzeba było upolować, wychodować bądź zebrać co wymagało niemałej utraty energii. Na przednówku (czy młodsze pokolenie wie, co to przednówek?) często zdarzało się, że ktoś umierał z głodu.
Przeżywały jednostki, które umiały akumulować energię obniżając tempo metabolizmu a w okresie, gdy jedzenia było więcej nadmiary upychać w tkankę tłuszczową.
I oto nastał XXI wiek, na każdym rogu Lidl lub Biedronka z tanią, wysoko przetworzoną i niezwykle kaloryczną żywnością. Natura po prostu tego nie przewidziała i mamy plagę otyłości i chorób cywilizacyjnych…
![](https://static.wixstatic.com/media/ed6d2c_9ee77cb392a24681967d894fe908e776~mv2.jpg/v1/fill/w_444,h_333,al_c,q_80,usm_0.66_1.00_0.01,enc_avif,quality_auto/ed6d2c_9ee77cb392a24681967d894fe908e776~mv2.jpg)
Jeszcze innym, i to częstym częstym powodem niepowodzeń jest niewłaściwy sposób ćwiczenia. Na tym obecnie się skupimy.
Co to znaczy, że ćwiczy się niewłaściwie by schudnąć?
-
Źle
-
Za mało
-
Za krótko
-
Zbyt intensywnie
-
Kombinacje punktów 1-4
A teraz po kolei:
1. Źle
Niektóre osoby, częściej starsze, wychodzą z założenia , że aktywnością fizyczną są zwykłe czynności domowe. Niestety, choć po pieleniu w ogrodzie (nienawidzę tego…) boli krzyż, mięśnie i czujemy się na prawdę zmęczeni, nie jest to aktywność fizyczna, która spali istotną ilość kalorii. Posługując się dostępnymi w sieci kalkulatorami można wyliczyć, że 70 kg osoba w ciągu godziny ciągłej pracy spali 350 kcal. Koszenie trawnika to 315 kcal, a prasowanie to tylko 140 kcal. Nie wspomnę już o spacerach z psem (chyba, że ktoś ma charta i z nim biega). Dla porównania 150g serka wiejskiego light (o obniżonej kaloryczności) to jedynie 122 kcal. I jak tu żyć???
Ponadto powtarzanie cały czas tych samych rodzajów aktywności również nie doprowadzi do spodziewanych efektów. Jeśli tylko jeździmy rowerem, będziemy przede wszystkim rozwijać mięśnie nóg, które w krótkim czasie zaadaptują się do wysiłku i będą potrzebować mniej kalorii. Ciągle ten sam wysiłek po pewnym czasie mniej nas zmęczy. Warto więc przeplatać różne rodzaje aktywności (kijki, basen, rower, siłownia) zapewniając harmonijny rozwój ciała i uzyskując lepsze efekty.
2. Za mało
Oczywiście ważne, by w ogóle ćwiczyć, by zamiast siedzieć przed telewizorem ruszyć w teren.
Każda aktywność jest lepsza, niż jej brak (nawet ten wyżej wymieniony ogródek…). Ale jeśli spodziewamy się rezultatów w postaci ubytku kilogramów, to nie można się oszukiwać. Wycieczka rowerowa w weekend jako jedyna aktywność to stanowczo za mało. Ważne by ćwiczyć minimum 3 razy w tygodniu poświęcając na to łącznie nie mniej niż 3-4 godziny (takie są oficjalne zalecenia medyczne dotyczące profilaktyki chorób sercowo naczyniowych). Warto jest przeplatać wysiłki krótsze (45 min) o większej intensywności z dłuższymi (1,5h) o mniejszej intensywności. Warto przeplatać różne rodzaje aktywności, o czym powyżej. Warto zaangażować swoich najbliższych by ćwiczyli z nami - będzie weselej a w dodatku jeśli ktoś będzie się wymigiwał, to ta druga osoba może postawić go do pionu!
3. Zbyt krótko
Starajmy się „złapać odrobinę ruchu” gdzie tylko się da. Jeśli pracujesz za biurkiem, zamiast dzwonić do kolegi w sąsiednim pokoju, podejdź do niego. Jeśli zamiast jechać windą możesz wejść po schodach - nie wahaj się! Ale nie licz, że dzięki temu schudniesz, bo dla organizmu wysiłki się nie sumują.
Energia w organizmie magazynowana jest w kilku przestrzeniach. By zbytnio nie komplikować: w tkance tłuszczowej, w postaci glikogenu w wątrobie i w przewodzie pokarmowym - tam jest to, co aktualnie trawisz i wchłaniasz w postaci glukozy, tłuszczów i białek.
Jeśli odpoczywamy lub wysiłek jest niewielki, spalane jest to, co bezpośrednio wchłania się z przewodu pokarmowego. Podstawowym źródłem energii jest glukoza, na bieżąco w wątrobie przekształcane są w nią aminokwasy i tłuszcze.
Jeśli wysiłek jest bardziej intensywny uruchamiany jest zgromadzony w wątrobie glikogen i w procesie glikolizy przekształcany do glukozy która jest bezpośrednim źródłem energii. Dopiero jeśli zapasy glikogenu wyczerpią się (a przy umiarkowanym wysiłku dzieje się to po minimum 30 - 45 minutach), uruchamiany jest magazyn w tkance tłuszczowej. Czyli, jeśli ćwiczysz za krótko to ciężko będzie Ci schudnąć bo nie dojdzie do spalania energii z tkanki tłuszczowej.
4. Za intensywnie
Osoby zmotywowane (bo za 3 miesiące mam wesele i muszę do tego czasu…) często rzucają się na aktywność, jak przysłowiowy szczerbaty na suchary. Ćwiczą codziennie i wyczerpująco, często niestety nie mają efektów. Wydaje się to dziwne, ale …
By nie wdawać się w zawiłości fizjologii:
-
ćwiczenia fizyczne o dużej intensywności przekraczające próg beztlenowy ( zapraszam do zakładki „Gdy chcesz więcej”) powodują zmianę metabolizmu komórek mięśniowych prowadzących do zwiększonego uwalniania kwasu mlekowego jako pośredniego produktu przemian metabolicznych, co z kolei wpływa na „zakwaszenie organizmu” i mniejszą efektywność spalania tłuszczy
-
częste (codzienne) intensywne ćwiczenia nie dają szansy na regenerację i rozłożenie kwasu mlekowego, czyli w kolejny trening wchodzimy już „zakwaszeni”
-
duża intensywność ćwiczeń powoduje gwałtowne obniżenie stężenia glukozy we krwi i gwałtowny rozpad glikogenu w wątrobie. Jeśli do tego stosujemy dietę i uzyskujemy deficyt > 500 kcal/d i taka sytuacja powtarza się prawie codziennie, metabolizm w organizmie odbiera sygnał „nadszedł głód” i przestawia się na tryb oszczędzania - czyli metabolizm spowalnia i trudniej jest schudnąć
![](https://static.wixstatic.com/media/ea3522fc3b724756ac49bf256dae6a91.jpg/v1/fill/w_484,h_302,al_c,q_80,usm_0.66_1.00_0.01,enc_avif,quality_auto/ea3522fc3b724756ac49bf256dae6a91.jpg)
Jak w takim razie ćwiczyć, aby efektywnie tracić wagę i budować mięśnie?
-
Regularnie. Najlepiej 4 x w tygodniu
-
Długo. Minimum 45 minut, przynajmniej jeden raz 1,5-2h
-
Preferować wysiłki o umiarkowanej intensywności poniżej progu beztlenowego (AT), 1 x w tygodniu wysiłek interwałowy z powtarzającymi się min 7-10 x wejściami w próg beztlenowy (wysiłek o dużej / bardzo dużej intensywności) trwającymi 3-5 min, zakończony „wystudzeniem” organizmu
-
Przeplatając różne rodzaje aktywności marszobieg / rower (najlepiej stacjonarny) / siłownia / basen. Da to bardziej harmonijny rozwój mięśni i sylwetki, uruchamianie tkanki tłuszczowej z różnych partii ciała.
Ale przede wszystkim trzeba zadbać o dietę tak, aby ilość zjadanych kalorii była w niewielkim stopniu niższa od naszego zapotrzebowania kalorycznego (max o 100 - 200 kcal/d) tak, by metabolizm nie spowalniał.
Zjadane kalorie trzeba liczyć i sumować. Czają się we wszystkim, co bierzemy do ust i trzeba je skrupulatnie liczyć, bo bardzo łatwo bilans wyjdzie nam na plusie.
W tym celu najłatwiej korzystać z gotowych kalkulatorów / dzienniczków do zainstalowania w smartfonie (np Fitatu z którego korzystam) i wpisywać tam wszystko, łącznie z tym co wypijemy ( np kawa z mlekiem, sok owocowy) czy podjemy ( garść orzeszków ziemnych 300 kcal…). Dla osób zapracowanych pomocą jest „dieta pudełkowa” ale tam tak na prawdę nie wiemy jakiej jakości produkty otrzymujemy lub gotowe platformy do gotowania wyliczające kaloryczność porcji produktu, który przyrządzamy.
Warto jeszcze wspomnieć o tym, że osoby które zaczynają ćwiczyć na początku zauważają, że ich waga rośnie! Dzieje się tak, ponieważ spalana tkanka tłuszczowa jest zastępowana tkanką mięśniową która waży więcej ale ma mniejszą objętość. Czyli waga nie chce drgnąć ale spodnie i koszula są wyraźnie luźniejsze. To dobry znak! Tworzą się nowe mięśnie a to właśnie ich ilość decyduje o tym jaką mamy tzw. spoczynkową przemianę materii, czyli ile spalimy leżąc przez cały dzień na kanapie!
Temat wagi, ruchu i diety będzie się jeszcze rozwijał, zachęcam do ponownych odwiedzin na tej stronie